PO URLOPIE
Długo mnie tu nie było, ponieważ w czasie naszego pobytu w Polsce na budowie fizycznie nic się nie zmieniło. Spotkaliśmy się z panem elektrykiem i dopracowaliśmy szczegóły, pan Grzegorz zainstaluje nam dodatkowo zewnętrzne lampy halogenowe z czujkami - to dla bezpieczeństwa - sąsiadom łatwiej będzie pilnować naszego domu, gdy włączy się po zmroku światło. Na dzień dzisiejszy mogę się jedynie pochwalić światłem w piwnicy:
Poza tym spotkaliśmy się także z hydraulikiem i przełożyliśmy prace hydrauliczne na wiosnę. Do tej pory muszę wszystko dopracować - mam wiedzieć, co gdzie chcę mieć, jakie rodzaje baterii, jaki prysznic i odpływ w łazience, co w kuchni itd. itp. Mam więc o czym myśleć...
Najważniejsze, co udało nam się załatwić w czasie urlopu, to znalezienie tynkarza!!! I tu musze się pochwalić, że to ja znalazłam fachowca, siedząc u fryzjera. Okazało się, że moja fryzjerka była na podobnym etapie budowy - wówczas skończyły się u niej właśnie tynki. Pani Ania była tak miła, że pokazała nam u siebie świeżutkie tynki wapienno - cementowe. Bardzo spodobało nam się ich wykonanie, więc od razu umówiliśmy się z panem tynkarzem. Niestety, miał zajęty termin i wcisnął nas na wrzesień. Koszt robocizny bez materiałów to 16 zł/m kw. Myślę, że cena jest do przyjęcia, prawda?
W tym tygodniu mąż skontaktował się z fachowcem - jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to tynkarz wejdzie na naszą budowę w tę sobotę! Mam nadzieję, że nasze tynki wyjdą równie ładnie jak u pani Ani - na razie nie chcę zapeszać. W październiku mąż poleci do Polski na zwiady i wtedy będą mogła wstawić fotki. Trzymajcie kciuki Drodzy Blogowicze! Pozdrawiam.